Cannes 2017: The Villainess

Data:

Koreański reżyser rozumie jak rozbudzić odbiorcę już w pierwszych minutach filmu. Pamiętacie nakręconą na jednym ujęciu scenę mordobicia w korytarzu z „Oldboy’a”? Głupie pytanie, jeżeli ktoś oglądał film Chan-wook Parka to nie sposób tego zapomnieć. „The Villainess” powtarza ten trik, ale akcję pokazuje z perspektywy pierwszej osoby. Główna bohaterka wparowuje do budynku należącego do bandytów i wystrzeliwując oraz wyrzynając wszystko na swojej drodze, przebija się przez kolejne piętra i korytarze. Całą akcję obserwujemy z jej oczu na jednym długim ujęciu. Tak naprawdę to zapewne było przynajmniej kilka ukrytych cięć montażowych, ale tyle się dzieje na ekranie, że nawet nie próbowałem ich wypatrywać, delektując się dynamiczną i pomysłową rzezią na ekranie. A to dopiero początek filmu.

Oprócz masakry jest w tym nawet jakaś fabuła i to chwilami nadmiernie skomplikowana, serwująca liczne retrospekcje, intrygi, zdrady, dramaty miłosne i rozczarowania. Scenariusz nie zachwyca, ale też nie przeszkadza, zapewniając solidną podbudowę dla kolejnych scen akcji. A te zrealizowano z azjatyckim rozmachem i obłędem, jest krwawo, energicznie, efekciarsko, tempo bywa obłędne, pomysły inscenizacyjne oraz realizacyjne są bardzo zróżnicowane, reżyser jeszcze kilkakrotnie decyduje się na długie ujęcia, ale już znacznie krótsze od tego początkowego. Czasem próbuje też maskować pewne rzeczy (głównie kaskaderskie wyczyny) majstrując przy prędkości wyświetlania obrazu albo rozmazując go, sugerując tym duże tempo wydarzeń. Wypada to średnio, bo jest zbyt oczywiste, ale zazwyczaj po cięciu montażowym jest już kolejny żywiołowy taniec z bronią białą albo dziurawienie oprychów kulami, więc nie ma to większego znaczenia.

„The Villainess” bywa głupia, ale jeżeli lubi się oglądać porządną ekranową rozróbę w wykonaniu Azjatów to niestanowi to większego problemu.

www.kinofilia.pl

Więcej recenzji oraz innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/blog.kinofilia/