Profil użytkownika TylerDurden

The Perks of Being a Wallflower (2012)

Po zetknięciu się ze zwiastunem nie doceniłem tego filmu. Uznałem go za kolejną przeciętną opowiastkę o dojrzewaniu licealnych outsiderów, z Emmą Watson (która zgubiła angielski akcent) udającą, że jest dla niej celuloidowe życie poza Hogwartem. Nic bardziej mylnego, rzeczywiście jest to historia o wyrzutkach miejscowego młodocianego systemu kastowego znajdujących oparcie w sobie podobnych osobach, ale jak to fajnie jest opowiedziane, z jakim wyczuciem kreśleni są bohaterowie (i to nie tylko trio znane ze zwiastuna) i ich zainteresowania, jaka fajna muzyka dobiega z głośników i jak dobrze jest to zagrane (szczególnie dostarcza Ezra Miller, który udowadnia, że na roli młodocianego psychopaty jego możliwości się nie kończą). Poprowadzone z humorem, ale i niewyzbyte cięższych tematów, kino środka, które ogląda się przede wszystkim z przyjemnością i bezstresowo, ale i na materiały do małych refleksji znalazło się miejsce.

The Campaign (2012)

Pierwsze minuty nawet obiecujące, dające nadzieję, że zdarzył się cud i Will Ferrell, do spółki z Zachem Galifianakisem, wystąpił w inteligentnej i ostrej satyrze politycznej. Na okres przedwyborczy w USA byłoby jak znalazł. Nasza galaktyka chyba by implodowała gdyby do tego doszło. Nie doszło. Zamiast ciętego komentarza politycznego mamy słabe żarty, nadmiernie rozciągnięte gagi, wydurnianie się i lekką żenadę (zwłaszcza w finale). Ma swoje zabawne momenty, kilka niezłych żartów z pustych obietnic wyborczych, sloganów i wyzbytych kręgosłupa moralnego kandydatów na stołek. Ale za mało, za słabo, bez finezji, bez pazura, nie błyskotliwie, za dużo oczywistości i zbytniego przerysowania. Meh.

Marina Abramović: artystka obecna (2011)

Drugi rok z rzędu zostałem rozbity emocjonalnie przez dokument poświęcony fascynującej kobiecie i jej pracy artystycznej. Sztuka Mariny w odniesieniu do twórczości Piny leży na przeciwnym biegunie, jest ekstremalna, często minimalistyczna, obrazoburcza ale przy tym równie emocjonalna i poruszająca jak wysmakowane estetycznie choreografie tej drugiej. Znakomity dokument HBO przybliża odbiorcy fascynującą kobietę i jej twórczość, pozwalając jej wypowiedzieć się tak przez słowa jak i przez czyny, odkrywając przed odbiorcą nowe terytoria sztuki, ucząc, że nie zawsze to, co pozornie wydaje się pretensjonalnym, artystycznym bełkotem, zasługuje na taką metkę. W tej chwili moje ścisłe TOP 5 nie tylko Nowych Horyzontów ale i tegorocznych premier kinowych.

Zespół punka (2012)

Świetny dokument pokazujący, że odbiorcy od strony muzycznej zrobi niewielką różnicę czy w zespole punkowym produkuje się grupa wykolczykowanych brzydali z irokezami czy też osoby z zespołem downa :)

Ghost Rider: Spirit of Vengeance (2012)

Czuję się malutki w obliczu aktorskiego absolutu Nicolasa Cage. Film nie jest tak radośnie przegięty i świadomie idiotyczny jak to obiecywali twórcy „Crank”. Fabuła jest skrajnie nieoryginalna. Ale kogo to obchodzi gdy może obcować z guru. Cage po długim błąkaniu się na planach filmów, gdzie nie doceniano jego osobę, pętano możliwości, przeszkadzano w zaprezentowaniu pełnej skali posiadanego talentu, w końcu mógł zaszaleć i zrobić to w czym jest najlepszy. Popaść w sceniczną psychozę. Oczarowuje, gdy biega w skórzanej kurtce i wygaduje głupoty, hipnotyzuje, gdy jest cyfrową postacią. Cyzelowane miesiącami sesje motion-capture z ultra realistyczną mimiką z „Avatara” mogą się schować wobec płonącego żywym ogniem szkieletu wykonującego nieskoordynowane ruchy i dziwaczne gesty obłąkanego rednecka. Zdezorientowana jest reszta ekipy, która nie może się zdecydować, czy robi b-klasowy shit czy kino z ambicjami. Film tak na 5/10 ale nie nudziłem się ani przez moment.

Najczarniejsza godzina 3D (2011)

Tegoroczny odpowiednik „Skyline”. Najpierw wyliczmy to co dobre: osadzenie akcji w Moskwie. Tyle. Wyludnione centra wielkich miast nie robią już takiego wrażenia jak za czasów „28 godzin”, no ale to wciąż fajny patent. Cała reszta jednak do spłukania w kiblu. Obsada nawet nie próbuje udawać, że jest aktorami, miotają się bez głowy po ekranie, rzucając drętwe kwestie. Do kolegów dopasowuje poziom Emilie Hirsch, który chyba cały projekt miał głęboko gdzieś i poleciał na wycieczkę do Rosji. Projekt kosmitów jest najbardziej leniwym w historii kina. W ogóle ich nie widać. Przynajmniej przez większość czasu, bo są niewidzialni. Świetny patent na oszczędny budżet, wyjechać na drugi koniec świata, gdzie będzie kręcenie wyniesie taniej, a później w ogóle nie kłopotać się wyrenderowaniem alienów. Oczywiście w sprawnych rękach, to mogłoby się udać, groza niewidzialnych przeciwników, którzy mogą być uderzyć z każdej strony i takie tam (kłania się poczciwy (Predator). No ale właśnie, w sprawnych…

Przetrwanie (2012)

Surowe studium na temat żałoby i woli przeżycia, historia miejsca dającego człowiekowi w kość od każdej strony, tak od strony pogody(wszechobecny śnieg i przejmujące zimno, które przechodzi na nas nawet w ogrzewanej sali) jak flory i fauny. To w końcu najlepszy film Carnahana od czasu „NARC”. Reżyser w końcu przypomniał sobie jak robić realistyczne, pełnokrwiste, dojrzałe kino akcji dla myślącego, dorosłego odbiorcy nie krzywiącego się na widok krwi i garści przekleństw. Historia płynie dość powolnym tempem, ale nudy nie ma, wilki nie dają widzowi o sobie zapomnieć, atakując w najmniej spodziewanych momentach, nie pozwalając za bardzo się rozluźnić. A liczba bohaterów maleje w zastraszającym tempie.

Kobieta na skraju dojrzałości (2011)

Jeżeli ktoś spodziewa się komedii o podstarzałej, niedojrzałej, głupiutkiej blond cheerleaderce, która mentalnie zatrzymała się na poziomie nastoletnim, ten może być zdziwiony. Reitman nie stawia na łatwe żarty z ludzkiej głupoty, raczej na tragikomiczną historię byłej szkolnej gwiazdy, której życie nie potoczyło się tak jak tego oczekiwała, małżeństwo się rozpadło, źródło pracy chyli się ku upadkowi, a życie towarzyskie składa się z pustych romansów. Bynajmniej nie jest to jednak życiowa ofiara, której można współczuć. To zła kobieta, która nie widzi niczego niewłaściwego w pomyśle rozbicia szczęśliwego małżeństwa byłego chłopaka. Świetna rola Charlize Theron, która stworzyła postać z krwi i kości, kiedy trzeba, plującą jadem (jej oczy to chwilami kolebka zła), ale na ogół zmęczoną życiem, nieco w nim zagubioną i w gruncie rzeczy szukającą po prostu akceptacji i bliskości. Zabawny, szczery, inteligentny film, którego nie zapomina się 5 minut po obejrzeniu. Chyba najlepszy Reitmana.

Nie bój się ciemności (2010)

Mała dziewczynka wprowadza się do starego domu, odkrywa, że w piwnicy są wredne gremliny, jej ojciec, gość z Memento, nie wierzy w to, żona rąbniętego scjentologa z czasem zaczyna wierzyć, ale oczywiście gdy jest już za późno żeby coś z tym zrobić. Zresztą nieważne, gremliny wcale nie są takie straszne, w zasadzie to są dość urocze, bo jak tu się bać czegoś, co można zdeptać butem, a do tego wydaje z siebie "złowieszcze": sesese. W 3/4 filmu zacząłem się już trochę niecierpliwić kiedy to się skończy, trochę mi przeszło w finale, jak już zaczęło się coś konkretnego dziać, ale jakiegokolwiek zainteresowania losem bohaterów nie zaobserwowałem do samego końca.

Warrior (2011)

Film znakomity na wielu płaszczyznach: aktorstwo(znów wyśmienity Tom Hardy, który przytyrał do roli przeokrutnie, to co pokazał w "Bronsonie" to jest nic, teraz wygląda jak młodszy brat Pudziana, na zbliżeniach nie mieści się w kadrze, a do tego gra tak, że nominację ma już chyba w kieszeni), scenariusz(nie obeszło się bez klisz gatunkowych, ale to jak poprowadzono i nakreślono bohaterów to pierwsza klasa), emocje(zarówno dramaturgia walk jak i relacje rodzinne). Do tego znakomicie rozłożono w nim elementy dramatu nadające ciężaru dość typowemu kinu sportowemu, a dla równowagi dorzucono nieco scen humorystycznych. Taki w zasadzie "Fighter" do kwadratu, podobny na wielu płaszczyznach, ale zdecydowanie lepszy.

Tinker, Tailor, Soldier, Spy (2011)

Jarałem się tym filmem od ponad miesiąca, od obejrzenia kapitalnego trailera. Rozczarowania nie było. Majstersztyk pod względem klimatu, gry aktorskiej, kompozycji obrazu, montażu, no i fabuły rzecz jasna. Film szpiegowski zrobiony w starym stylu, prowadzony niespiesznie, bez efekciarstwa(o ile za takie nie potraktujemy fantastycznych kadrów, mieli z czego wybierać przy montażu trailerów), z odpowiednią dawką brutalności(stonowanej, ale mającej swoje mocne momenty). Jak na razie, mój film roku.